Równo tydzień temu byłem wczesnym rankiem na Hali w poszukiwaniu warzyw i mięsa na weekend (brokuł za 3 złote to było coś!). Postanowiłem też kupić kwiaty dla Ka i wpaść do niej na śniadanie. Chodziłem więc w tę i z powrotem wśród pań kwiaciarek szukając najlepszej oferty. Znalazłem: żółć, czerwień i pomarańcz (jesień w pełnym blasku). Podchodzę:
- Po ile te bukiety?
- Po dziesięć - odpowiada babunia kwiaciarka.
- Eeee - wyrzucam z siebie i cofam się o krok.
- No dobra. Niech będzie dla Pana po osiem. Na dobry początek.
- (płacę)
- (bierze pieniądze, zamyka dłoń w pięść i żegna się) W imię Ojca, i Syna, i Ducha Świętego. Amen. Widzi Pan? Zaczęłam.
- Dziękuję. Miłego dnia. Z Bogiem.
- Z Bogiem.
Zaczęliśmy. To chyba dobry początek, prawda?
- Po ile te bukiety?
- Po dziesięć - odpowiada babunia kwiaciarka.
- Eeee - wyrzucam z siebie i cofam się o krok.
- No dobra. Niech będzie dla Pana po osiem. Na dobry początek.
- (płacę)
- (bierze pieniądze, zamyka dłoń w pięść i żegna się) W imię Ojca, i Syna, i Ducha Świętego. Amen. Widzi Pan? Zaczęłam.
- Dziękuję. Miłego dnia. Z Bogiem.
- Z Bogiem.
Zaczęliśmy. To chyba dobry początek, prawda?
Oj, miejmy nadzieję, że dobry!
OdpowiedzUsuńTylko dobry! To błogosławieństwo na początek!
OdpowiedzUsuńDobry, czy na Haly mogłoby być inaczej?
OdpowiedzUsuńGenialne!:D
OdpowiedzUsuń